Piłka w grze: jak połączyć polską i ukraińską piłkę nożną

Piłka w grze: jak połączyć polską i ukraińską piłkę nożną
Mistrzostwa Ukrainy w piłce nożnej są zagrożone: z powodu wojny nie jesteśmy w stanie przeprowadzić meczów tam, gdzie zostały zaplanowane. Dlatego poszukujemy innych opcji, w tym poza Ukrainą, na przykład, w Polsce. Z jednej strony jest to bardzo niezwykłe doświadczenie, z drugiej otwierają się nowe możliwości współpracy.

Jak wiadomo, z powodu rosyjskiej inwazji sezon piłkarski 2021/22 na Ukrainie zakończył się przedwcześnie. A teraz kierownictwo Ministerstwa Młodzieży i Sportu, a także związki piłkarskie zastanawiają się nad kontynuacją zawodów, aby z jednej strony zawodnicy nie stracili formy i motywacji, z drugiej – nie ryzykować życia graczy i widzów.

Pozostaje pytanie – gdzie grać? Ukraińskie miasta, w których zaplanowano mecze, zostały zniszczone lub okupowane. Niedostępny jest Czernihów: lokalny stadion Desna był ostrzeliwany przez kilka dni w marcu i prawie nic z niego nie zostało. Zniszczone trybuny, mocno uszkodzone boisko piłkarskie, biura administracyjne. Nie chodzi już o naprawę Desny: najprawdopodobniej zostanie ona zburzona, aby zbudować nową arenę.

Jeszcze gorzej sytuacja wygląda na stadionie piłkarskim w Mariupolu, który został uznany za jeden z najlepszych obiektów sportowych w Ukrainie. Rosyjscy okupanci dosłownie zabili to kwitnące miasto na Morzu Azowskim – jego ludność cywilną, ulice i budynki, infrastrukturę przemysłową i społeczną. Nie oszczędzono również stadionu – artyleria rosyjska zniszczyła go doszczętnie: boiska do piłki nożnej były zaśmiecone kraterami po uderzeniu, sprzęt sportowy został zniszczony lub skradziony. Co więcej, Ukraina nie kontroluje teraz Mariupola, więc jeszcze długo nie wrócimy do pytania, kiedy będzie można tam organizować mecze piłki nożnej.

Główna arena Charkowa, Narodowy Kompleks Sportowy „Metalist”, również jest niedostępna dla meczów. To ten sam stadion, na którym 10 lat temu odbyło się kilka meczów w ramach wspólnych polsko-ukraińskich mistrzostw „Euro-2012”. Podczas gdy w Charkowie i jego okolicach toczą się walki, niebezpiecznie jest tam organizować zawody sportowe.

Na szczęście główne obiekty w Kijowie, Narodowy Kompleks Sportowy Olimpijski i Stadion Walerego Łobanowskiego, nie zostały naruszone. Zachodnia Ukraina jest uważana za najbezpieczniejszą. Kilka stadionów spełnia wszystkie lub część kryteriów UEFA. W szczególności Arena Lwów, Awangard Użhorod, Stadion Miejski w Tarnopolu. Ale kto gwarantuje bezpieczeństwo w przypadku meczów na tych stadionach? Wszakże w czasie wojny wielokrotnie „leciało” do tak pozornie bezpiecznych zachodnioukraińskich miast, jak Lwów, Iwano-Frankiwsk i Użhorod.

Ktoś może zapytać: skoro sytuacja jest tak żałosna, to może lepiej w ogóle nie organizować krajowych mistrzostw i zrobić sobie przerwę do końca wojny? Jestem kategorycznie przeciwny takiemu podejściu. Piłka nożna dla jej fanów, w tym w Ukrainie, to coś więcej niż tylko gra. To cała filozofia, światopogląd, pozycjonowanie sportowców na scenie światowej. Nasi zawodnicy są teraz bardziej zmotywowani niż kiedykolwiek: czują wsparcie Ukrainy ze strony całego świata i są gotowi pokonać na boisku każdego przeciwnika.

Dlatego – nadal gramy. Ale gdzie? Osobiście jestem pod dużym wrażeniem idei głębszej integracji ukraińsko-polskiej piłki nożnej. W 2012 roku zorganizowaliśmy wspólnie Euro 2012, a europejscy szefowie piłki nożnej zauważyli wysoki poziom organizacji, rozrywki i kreatywności zawodów. Niedawno reprezentacja Ukrainy rozegrała dwa mecze w ramach Ligi Narodów – z Armenią i Irlandią w polskiej Łodzi. Należy zauważyć, że polscy widzowie, nie mniej niż Ukraińcy, szczerze martwili się o wynik meczu i kibicowali Ukraińskiej drużynie narodowej. Polska bez przesady ostatnio stała się ojczyzną Ukraińców, co wpłynęło na futbol.

Więc teraz zdecydowanie nadszedł czas, aby zrealizować jeden z moich pomysłów, który wyraziłem kilka lat temu – zjednoczenie mistrzostw Ukrainy i Polski w piłce nożnej. W tamtym czasie dla wielu ten pomysł wydawał się szalony i słyszałem wiele krytyki. Ale teraz, kiedy ponownie to wypowiedziałem, liczba zwolenników tego pomysłu, w tym wśród polskiej elity sportowej, znacznie wzrosła.

Chodzi więc o zorganizowanie czegoś takiego jak Extraliga lub Premier Extraliga, w których zagra dziesięć ukraińskich i dziesięć polskich drużyn. Jednocześnie w I lidze będzie jedna strefa czysto ukraińska, druga – wyłącznie polska. Są tu korzyści ekonomiczne. Teraz Polska otrzymuje 52 mln euro na pulę telewizyjną. A jeśli dodamy tutaj ligę ukraińską? To znacznie zwiększyłoby kapitalizację naszych mistrzostw ze względu na zainteresowanie reklamodawców. Ponadto da impuls do rozwoju szkół sportowych, szkolenia młodych piłkarzy. A im lepiej przygotowani są nasi piłkarze, tym większe zainteresowanie nimi ze strony czołowych klubów światowych.

Nie ma w tym nic nadzwyczajnego: mamy przykłady krajów, które sąsiadują ze sobą i są bliskie duchem. One organizują wspólne zawody sportowe i przygotowują się do zjednoczenia swoich mistrzostw. Najlepszym przykładem jest Belgia i Holandia, które zamierzają się połączyć się w jedną BeNe League. Według agencji konsultingowej Deloitte, połączona liga może zebrać do 400 milionów euro rocznie dzięki kontraktom marketingowym i telewizyjnym.

Jestem przekonany, że Ukraina i Polska mogą powtórzyć, a może nawet przewyższyć sukces BeNe League. Tak, wojna dokonała dramatycznych zmian w mistrzostwach w piłce nożnej w Ukrainie. Jednocześnie jednak otworzyła szerokie okno możliwości współpracy z Polską, która, jestem przekonany, przyniesie obopólne korzyści obu krajom i naszemu sportowi.

Dlaczego więc nie zaryzykować?

Hryhoriy Kozlovskyy, prezes klubu piłkarskiego Rukh (Lwów)

Wydarzenia
×