Hryhoriy Kozlovskyi:
„Zbuduję akademię piłkarską, w której dzieci będą wychowywane jak rodzina”
Odnoszący sukcesy restaurator, biznesmen i radny miasta oraz kochający i troskliwy ojciec dla swojej rodziny. Czym naprawdę żyje kontrowersyjna osobowość, bystry i emocjonalny Hryhoriy Kozlovsky? W ekskluzywnym wywiadzie dla magazynu „RIA-Lviv” podzielił się swoim największym marzeniem, opowiedział o swoich życiowych priorytetach i zdradził tajniki sukcesu własnych instytucji.
Panie Grigoriyu, każda Twoja restauracja to nowy pomysł zawarty w najdrobniejszych szczegółach wnętrza. Jak wybierasz „atrakcję” każdej kolejnej instytucji?
Dobry nastrój, nowe emocje i krąg komunikacji zdziałają cuda. Pomysły przychodzą podczas podróży. Kiedy widzę coś ciekawego za granicą, chcę to zrealizować we Lwowie. Na przykład w holu „Grand Hotel” zobaczysz 180 ruchomych żarówek – widziałem to w Singapurze. Wypatrzyłem kwiecistą restaurację we Francji, niezwykłe pianino w Londynie, dobre piwo w Niemczech. Zrealizowałem fragmenty emocji we Lwowie – aby lwowianie mogli to zobaczyć, poczuć i doświadczyć. Często zdarza się, że robimy nawet lepiej niż to, co widziałem (śmiech – D.K.).
Jak wybierasz partnerów biznesowych?
Partnerzy biznesowi są jak krewni. Jeśli masz z nimi szczęście, lubisz swoją pracę i czujesz się komfortowo. Los dał mi dobrych partnerów, którzy naprawdę stali się moimi własnymi ludźmi – tymi, którym mogę zaufać.
W życiu codziennym jesteś osobą dość emocjonalną. Jak często działasz w biznesie: zgodnie z jasną kalkulacją czy wołaniem serca?
Są zarówno działania emocjonalne, jak i te wykalkulowane na wiele kroków do przodu. Wszystko zależy od sytuacji, wszystko się dzieje, ale zazwyczaj trudno mi zdecydować się na spontaniczne decyzje. Nie jestem tak emocjonalna jak osoba szczera. Nauczyłem się mówić ludziom twarzą w twarz, co o nich myślę. Przez całe życie mówiono mi, że „dwie krowy karmią potulne cielę”. Na to odpowiedział: nie chcę dwóch, chcę jednego, ale własnego.
Kupno klubu piłkarskiego „Ruh” – emocjonalna akcja czy wyrachowana inwestycja?
Klub piłkarski to bezcenna rzecz, którą stworzyłem z młodych piłkarzy, a nie kupiłem. Nie ma absolutnie żadnej podstawy ekonomicznej, a jeśli policzysz inwestycje, nie będzie logiki. Moje inwestycje są intuicyjne i pomnażane przez miłość do mojego miasta.
Jesteś odnoszącym sukcesy restauratorem, biznesmenem. Dlaczego potrzebna była polityka?
Nie uważam się za polityka. Potrzebowałam sposobu, aby pomóc ludziom w Winnikach: uszczęśliwić życie dzieci, poprawić oświetlenie, kanalizację i ogólnie zwiększyć komfort mieszkańców. W półtora roku udało mi się dużo zrobić, ale nie chcę o tym mówić. Lepiej zapytać o wyniki mojej pracy osoby, dla których pracuję.
Czy mandat zastępcy szkodzi biznesowi, czy pomaga w rozwoju?
To zdecydowanie boli. Są ludzie, których powołaniem jest angażowanie się w politykę, i są ludzie urodzeni, by zajmować się biznesem. Nie można być jednocześnie biznesmenem i lekarzem, tak jak biznesmen i polityk. Na przykład w Ameryce uważa się, że polityką można zostać dopiero po trzech pokoleniach: pierwsze – gangsterzy, którzy zarabiają kapitał; drugi – biznesmeni, którzy twierdzą, że ich rodzice byli bandytami; tylko trzeci może kształcić polityków. Jeśli weźmiemy pod uwagę praktykę amerykańską, za sześćdziesiąt lat będziemy mieli naprawdę wysokiej klasy polityków. Jabłka nie należy zrywać, dopóki nie dojrzeje. Podobnie jest z polityką na Ukrainie.
Czy masz ambicje zostać członkiem Rady Najwyższej?
Nie potrzebuję tego, jestem biznesmenem. Nigdy nie kandydowała do urzędu i nie miała pojęcia. Gdybym jednak chciał, mógłbym taką ambicję zrealizować. Jak mówią „nigdy nie mów nigdy”.
Oprócz polityki i biznesu aktywnie angażujesz się w działalność charytatywną, ale rzadko o niej mówisz. Oczywiście czynienie dobra nie jest dla PR. Więc dlaczego?
Myślę, że kiedy każdy umrze, Bóg zada tylko jedno pytanie: „Dałem ci władzę, dałem ci pieniądze i co zrobiłeś ludziom?” Chcę mieć odpowiedź, bo rozumiem: wszystko, co posiadam, zostało mi dane przez Pana i dlatego muszę to z korzyścią wydać. To jest moja życiowa filozofia. Nie bez powodu mówią, że ludzie po czterdziestce są bardziej przyciągani do Boga. Przekonałem się.
Jak lubisz spędzać wolny czas?
Niedawno pojechałem z dziećmi, żoną i wnuczką w Karpaty. Kiedy jesteśmy wszyscy razem, jest to największe błogosławieństwo. W trzy dni doznałam takiej przyjemności, jakiej od dawna nie miałam.
Dużo podróżujesz. Jaka była twoja idealna podróż?
Każda podróż jest inna i przynosi nowe pozytywne emocje i uczucia. Zawsze stawiam na emocje i spokój. A najlepszą, najbardziej pożądaną podróżą jest dla mnie następna. Otwieram nowe horyzonty. Zdecydowanie – z rodziną.
Co znaczy dla Ciebie rodzina?
Dla mnie rodzina jest wszystkim. Moje osobiste pragnienia zawsze odkładam na dalszy plan. Po rozwodzie dzieci zostały ze mną, więc ich szczęśliwe życie jest dla mnie priorytetem. Dopiero kiedy moja córka wyszła za mąż, mój syn się ożenił, pozwoliłam sobie na ułożenie sobie własnego życia. Dla moich dzieci jestem osobą, którą kochają ponad wszystko, więc nigdy nie przedkładam swoich życiowych interesów ponad ich.
Jaka byłaś w dzieciństwie? Jakie są główne cechy wpajane przez rodziców?
Uczono ich wrażliwości, życzliwości i wiary. Życie musiało być trudne, ale z wiarą i dobrocią w sercu. Był doskonałym uczniem w szkole, ale zawsze miał problemy z dyscypliną. Nie dlatego, że celowo się awanturował, jakoś tak się stało (śmiech – D.K.). Na przykład podczas 10 lat nauki wybił 12 dużych okien w szkole podczas gry w piłkę nożną. Więc kiedy nauczyciele zobaczyli rozbite okno, nie mieli wątpliwości, kto to zrobił. Byłem małym awanturnikiem o dobrej twarzy i sercu.
Czy był w twoim życiu okres, który sprawił, że spojrzałeś na pewne rzeczy z innej perspektywy?
Całe moje życie nie jest łatwe, choć może wydawać się inaczej. Były zarówno trudne okresy, kiedy wszystko poszło nie tak, jak i momenty, w których prawie wszystko kończyło się sukcesem. Zawsze patrzyłam na życie z optymizmem i wiarą w przyszłość
Podziel się pomysłem, który planujesz wdrożyć w najbliższej przyszłości?
Marzy mi się jeden pomysł: chcę zbudować akademię piłkarską, w której wychowam ponad dwieście dzieci jako własne. Generalnie dzieci są moją „piętą achillesową”. Wyobrażam sobie siebie na starość jako dziadka z kijem, który chodzi boso po boisku i uczy małe dzieci gry w piłkę. Mamy już projekt, który dba o życie upośledzonych dzieci. Nie chcę o tym mówić – to nie będzie dobroczynność, ale PR. Kiedy odrywasz kawałek swojego serca i oddajesz go pokrzywdzonemu dziecku, czujesz niesamowite emocje. W rzeczywistości jest to nie do opisania i każdy powinien go doświadczyć.
Źródło artykułu: http://rialviv.com/articles/grigorij-kozlovskij-ya-zbuduyu-akademiyu-futbolu-de-diti-vihovuvatimutsya-yak-ridni.html