Hryhoriy Kozlovskyy jest honorowym prezesem klubu piłkarskiego „RUKH”, biznesmenem, filantropem, współwłaścicielem Lwowskiej Fabryki Tytoniu.
Trzy lata przed wybuchem wojny Hryhoriy Kozlovskyy rozpoczął budowę Akademii Piłkarskiej „RUKH” wokół Jeziora Wynnykiwskiego pod Lwowem. Dziś jest jednym z najnowocześniejszych ośrodków rozwoju piłki nożnej w kraju, a także ośrodkiem wolontariatu i pomocy dzieciom poszkodowanym przez rosyjską agresję.
Przed rozpoczęciem sezonu ukraińskiej Premier League (UPL) specjalny korespondent RBC-Ukraina odwiedził bazę Akademii i zapytał Hryhoriy’ego Kozlovskyy’ego o piłkę nożną, sferę społeczną, biznes i wolontariat. A także przeprowadził wywiad błyskawiczny z Dmytro Povoroznyuk z projektu „Trendets”, który jest organizatorem obozu letniego dla dzieci na podstawie akademii.
„UPL stanie się kolejną kartą w historii ludzi o silnej woli”
— Mimo wojny sezon ukraińskiej Premier League rozpoczyna się 23 sierpnia. Jakie są Twoje oczekiwania na ten sezon? Mówi się, że wiele klubów straciło zawodników, więc szanse na zajęcie najwyższych miejsc pojawiły się teraz dla wielu.
— W rzeczywistości przegrały nie tylko te kluby, które były w górnej części, ale w zasadzie wszystkie. Ktoś więcej, ktoś mniej – ale wszyscy ponieśli straty.
Jakie są oczekiwania? – Przede wszystkim oczekiwanie wakacji, zwycięstwa. Bo początek mistrzostw to kolejny krok do naszego zwycięstwa. Pokazać, że nawet w tak trudnych czasach Ukraińcy są silnym narodem o silnej woli, który bardzo kocha piłkę nożną. Dlatego myślę, że tego oczekują nie tylko piłkarze i prezesi klubów, ale także wszyscy kibice.
Któregoś dnia oglądałem mecz „Worskli” i czerpałem wiele przyjemności z piłki nożnej, bo to nasza ukraińska drużyna. Był dumny z drużyny, wyniku, jakości futbolu.
Piłka nożna jest dominującym elementem dla Ukraińców. Zawsze powtarzałem, że miłość do piłki nożnej mamy we krwi. Ukraina jest jak europejska Brazylia.
W piłkę zawsze grano w trudnych czasach. Pamiętacie, że Dynamo Kijów grał w 1943 roku, Chorwaci grali przez cztery lata podczas wojny. Myślę, że będzie to kolejna strona silnej woli ludzi wpisanych w światową historię sportu.
— Wojna narzuca swoje własne cechy. Czy wiesz, jakie dodatkowe środki bezpieczeństwa zostaną wprowadzone w tym sezonie?
— Podobnie jak cała społeczność piłkarska, również czekam na wprowadzenie nowych zasad podczas meczów. Wciąż są nieznane, póki trwają rozmowy w granicach plotek i zdrowego rozsądku, ale nie wiadomo na pewno, co dokładnie zostanie wprowadzone.
Ale w zasadzie wiem, że każdy klub się szykuje. Wszyscy przygotowują dodatkowe zabezpieczenia, aby piłkarze mieli możliwość gry w piłkę nożną w bezpiecznych warunkach.
Myślę, że warto poczekać na zarządzenie Gabinetu Ministrów lub jakoś odrębne zarządzenie Ukraińskiego Związku Piłki Nożnej (UAF).
Ale zdecydowanie jesteśmy gotowi do gry w piłkę nożną. Gotowy do gry w krytycznych warunkach, nawet pod ostrzałem rakietowym. Na pewno zagramy w piłkę nożną, na pewno się nie poddamy, na pewno z godnością utrzymamy sportowy front.
— Na trybunach nie będzie kibiców.
— Na pewno nie będzie fanów – to 100%. Jeśli Bóg da, wygramy przed rozpoczęciem mistrzostw. Wszyscy piłkarze chcą grać z kibicami, a kibice chcą oglądać piłkę nożną na stadionie. Ale musimy trochę poczekać na nasze całkowite zwycięstwo.
Hryhoriy Kozlovskyy uważa, że start mistrzostw UPL to kolejny krok do naszego zwycięstwa (fot. RBC-Ukraina)
— Czy jest jakieś specjalne obciążenie finansowe klubów z powodu trzymania sezonu w czasie wojny?
– Wiesz, każdy jest inny. Na przykład, jeśli gramy we Lwowie, obciążenie lwowskich drużyn będzie mniejsze. Nadal jesteśmy w domu, prawdopodobnie będzie nam łatwiej zarówno moralnie, jak i finansowo grać w piłkę.
A kluby z Charkowa, Odessy i innych miast, które są pod ciągłym ostrzałem, będą dla nich znacznie trudniejsze i droższe. Ale pomożemy sobie nawzajem, pójdziemy na swoje spotkania.
Wszyscy jesteśmy jedną społecznością piłkarską i w trudnych czasach musimy pokazać, że jesteśmy jedną rodziną. To jest teraz niezwykle ważne.
— Czyli nie wykluczacie, że baza „Ruhu” zostanie zaoferowana innym klubom?
— Nie tylko tego nie wykluczam, ale zaoferowałem już wielu klubom bazę na bardzo korzystnych warunkach. Jeśli ktoś jest w bardzo krytycznych warunkach, chętnie pójdziemy na spotkanie.
Tak się złożyło, że nasze warunki są dzisiaj trochę lepsze, więc jesteśmy gotowi podzielić się tymi warunkami z innymi klubami.
Dodatkowo posiadamy cztery boiska: „Stadion Markewicza” oraz trzy boiska u podstawy. Sami wystąpiliśmy do UAF z propozycją włączenia tych pól jako rezerwy na wypadek wystąpienia siły wyższej. UAF chętnie poparł nasz pomysł.
W rzeczywistości wszystkie rundy można rozgrywać na naszych polach w odstępie 2-3 dni. Zdając sobie sprawę, że teraz może być wiele nieprzewidzianych sytuacji, sami zwróciliśmy się do skojarzenia z taką propozycją.
— Obwód lwowski jest jednym z czterech, które będą gospodarzem meczów. Czy uważasz, że infrastruktura jest gotowa na takie obciążenie?
– Chyba tak. Obwód lwowski zawsze miał bardzo rozwiniętą infrastrukturę, zawsze bardzo zorientowaną na piłkę nożną. Mamy mistrzostwa regionalne, jest Związek Piłki Nożnej Obwodu Lwowskiego, wszystko działa bardzo dobrze w tym kierunku. Wszyscy nie mogą się doczekać startu UPL. Dlatego jestem pewien, że obwód lwowski z pewnością podoła temu zadaniu.
„Znaleźliśmy sojusznika krwi w Polsce”
— Kolejne pytanie dotyczące rozszerzenia mistrzostw. Czy rozmawiałeś z kierownictwem UPL o możliwości rozbudowy i stworzenia osobnej ligi z Polską?
– To moje marzenie. Wyraziłem to trzy lata temu. Potem, kiedy to wypowiadałem, wszyscy patrzyli na mnie sceptycznie, z wielkim niezrozumieniem, delikatnie mówiąc, jako na osobę, która mówi coś niezrozumiałego. Wtedy było śmiesznie, teraz już nie jest śmiesznie, to jest prawdziwe.
Rozmawiałem z kilkoma liderami klubów, oni też rozumieją ten pomysł. Mało tego, odbyliśmy spotkanie w Polsce z prezydentem federacji, gdzie również omówiliśmy tę możliwość. W zasadzie wiedzą, jak to zrobić. Oczywiście jest to trudne, ale myślę, że Polacy i Ukraińcy pokazali podczas wojny, że jesteśmy prawdziwymi braćmi.
Mongołowie z moskiewskich bagien powiedzieli nam, że są naszymi braćmi. W rzeczywistości rozumiemy, że tak nie jest, bo od kiedy Mongołowie stali się naszymi braćmi? Ale Polakom mimo trudnej historii pokazaliśmy, że jesteśmy braćmi.
Wiesz, czasami zdarza się to w rodzinie, kiedy dochodzi do nieporozumienia między dwoma braćmi. W zasadzie nie jest to normalne, ale nie jest śmiertelne. I te nieporozumienia są już za nami, bo teraz my i Polacy pokazujemy, że jesteśmy gotowi, by być razem. Polacy pokazali całemu światu, że są gotowi do walki i jako jedni z pierwszych bronili Ukrainy. To jest dużo warte i wierzcie mi, Ukraińcy nigdy tego nie zapomną. Na pewno to zapamiętają.
Właściwie cieszę się, że dożyłem czasu, kiedy możemy powiedzieć, że my i Polacy jesteśmy jednym ludem. Wojna pokazała, kto jest prawdziwymi braćmi, a kto prawdziwymi wrogami. Zawsze to wiedzieliśmy, ale teraz wie o tym cały świat. Znaleźliśmy nie tylko sojusznika, ale sojusznika krwi. Uwierz mi, nasze przyszłe pokolenia będą o tym pamiętać przez setki lat.
Hryhoriy Kozlovskyy: Wojna pokazała, kim są prawdziwi bracia, a kim prawdziwi wrogowie (fot. RBC-Ukraina)
„Wojna wydobyła ukraińskie DNA ze wszystkich Ukraińców”
— Jesteś na wsi, w biznesie, w podróży przez te pięć miesięcy…
– Dosłownie i w przenosni…
— Jak te miesiące zmieniły Ukrainę i Ukraińców?
— Myślę, że wojna uczyniła Ukrainę bardziej ukraińską, lwowską, galicyjską, to znaczy te wartości, które były nieodłączne Galicjanom, były bardziej rozumiane przez wszystkich. To jest oddanie kulturze, językowi. Zawsze o to walczyliśmy, zawsze mówiliśmy naszym językiem.
Reszta Ukrainy była w pewien sposób sceptycznie nastawiona do tych rzeczy, ale wojna wydobyła ukraińskie DNA ze wszystkich Ukraińców: zarówno od osób mówiących po rosyjsku, jak i od ludzi, którzy być może nigdy nie zwracali na to uwagi.
Zobacz, ile osób zasadniczo przeszło na język ukraiński, nauczył się języka ojczystego i zaczęło go doceniać. To znaczy, zrozumieliśmy, że Ukraina jest tam, gdzie jest język ukraiński. Ponieważ w każdej chwili możliwa jest historia z nieodpowiednim sąsiadem, kiedy przychodzi i chroni „rosyjskojęzycznych”. Ale boi się ich chronić w Ameryce, bo rozumie, że za trzy dni dostanie tam kapelusz. Dlatego szuka krajów kochających pokój, które nie przygotowywały się do wojny, żyjących w pokoju i harmonii.
To pozwoliło Ukraińcom pomyśleć: kim jesteśmy, kim jesteśmy, jaki jest nasz kod genetyczny. To zadziałało właśnie teraz, a teraz wielu ludzi z centralnej i wschodniej Ukrainy z pasją walczy o naszą niepodległość, o nasze ukraińskie wartości.
– Twoim zdaniem, jak długo może trwać ta wojna?
– Chcę, żeby to się skończyło jutro, ale żeby to się skończyło, każdy musi wykonać swoją pracę. Każdy, tak jak ta mrówka, musi przyczynić się do naszego zwycięstwa.
Jak długo potrwa wojna? Nie jestem analitykiem ani wojskowym. Ale mój subiektywny punkt widzenia jest taki, że przez kolejne dwa lata będziemy musieli walczyć z tak nieadekwatnym agresorem jak Rosja.
Będziemy musieli nauczyć się żyć w czasach wojny, jak Izrael, bo z takim sąsiadem nie mamy innych opcji. Musimy być silni, zawsze gotowi do obrony naszych ziem, zawsze gotowi.
Dlatego niestety z jednej strony mamy szczęście do takiego sąsiada jak Polska – braterskiego sąsiada. A z drugiej strony nie było szczęścia z Mongołami, którzy od XIII-XIV wieku. zaatakowali nasze ziemie i niestety pozostali ci sami barbarzyńcy. Jak pokazała praktyka, nic się nie zmieniło. Poszli do toalety w lesie, więc idą. Dla nich toaleta jest nadal przedmiotem luksusowym. Mówią, że piją wodę i gotują z nich jedzenie… (śmiech)
— Obecnie istnieje wiele negatywnych prognoz dotyczących gospodarki Ukrainy. Jak będzie ciężko? Co powinno zrobić państwo, aby wesprzeć biznes i sferę społeczną?
— To już jest trudne, ale będzie jeszcze trudniejsze, znacznie trudniejsze. Rozumiesz, teraz nie musisz siedzieć i myśleć, co państwo zrobi dla biznesu. Teraz każdy z nas, biznesmenów, powinien zadać pytanie: co zrobiłeś dla państwa, co zrobiłeś dla kraju, co zrobiłeś dla ludzi?
To trudne dla państwa. Ukraina jest teraz zasmucona, jak jest śpiewana w pieśni, i pochylona. A naszym zadaniem jest wspieranie kraju i musimy dać wszystko, co możemy, a czego nie możemy, aby pomóc państwu. A po wojnie odbudujemy piękny kraj wolnych ludzi. Ukraińcy to bardzo pracowity naród, sami sobie poradzimy.
Hryhoriy Kozlovskyy: W czasie wojny każdy ma swój front (fot. RBC-Ukraina)
— Czy na przykładzie uczniów Akademii Ruhu, twoim zdaniem, wojna wpłynęła na dzieci? Co stanie się z przyszłym pokoleniem?
– Dzieci są bardzo wrażliwe i wrażliwe. Nawet jeśli nie wyrażają swoich opinii na temat wojny, nadal są bardzo zaniepokojeni i zestresowani. Widzę nawet u moich dzieci, jak reagują na syreny, z jakimi uczuciami biegną do piwnicy podczas alarmu. Oglądanie tego jest bardzo bolesne.
Niestety w przyszłości czeka nas całe pokolenie dzieci, które będą nazywane dziećmi wojny. Jedyną gorszą rzeczą jest to, ile dzieci już zmarło. Obejrzałem ostatni materiał z Chmielnickiego, serce krwawi, gdy go oglądasz. Nie ma nic gorszego, gdy umierają dzieci.
„Wielu piłkarzy już teraz jest gotowych do wojska”
— Jak wojna i ogólna sytuacja w kraju wpływa na kondycję fizyczną i moralną piłkarzy?
— Rozmawiałem z moimi piłkarzami, są tak zmęczeni czekaniem, że chcą działać. Mam wielu piłkarzy gotowych już teraz wstąpić do wojska.
Kiedy siedzieliśmy z piłkarzami, rozmawiając, powiedziałem im: „Jeśli zdarzy się, że wszyscy będziemy musieli iść do wojska, ja pójdę, sformujemy nasz batalion „Ruh”. Czy wiecie, co mi powiedzieli chłopcy ?- „Pietrowycz, wszyscy z wami, wszyscy chcemy walczyć, wszyscy będziemy bronić naszego kraju”.
Myślę, że każdy Ukrainiec, który kocha ten kraj – a jest ich teraz wielu – jest gotów go bronić. I wierz mi, jeśli taki czas nadejdzie, wszyscy pójdą na wojnę.
W Galicji wszyscy są gotowi na wojnę. Moja babcia była Banderką, od 15 roku życia mieszkała w lesie i walczyła. To jest w naszej krwi. Wszyscy – zarówno kobiety, jak i osoby starsze – chwycą za broń i będą walczyć. Tu będą strzelać krzaki, ziemia spłonie, będziemy walczyć do końca.
Ukraińcy na pewno nie chcą żyć w jakimś jarzmie, o którym Birmańczycy, Mongołowie czy inni Mongołowie mówią, jak powinniśmy żyć. Tutaj na pewno nigdy się to nie zdarzy.
Według Hryhoriy Kozlovskyy wielu piłkarzy jest gotowych do wstąpienia do wojska już teraz (fot. RBC-Ukraina)
„Jesteśmy razem z wojskiem, razem z ludem”
— Może taki bojowy nastrój panuje także przed turniejami piłkarskimi?
— Duch walki jest obecny jak nigdy dotąd. Wszyscy trenują, nie poddają się. Przygotowujemy się, bo każdy ma swój front.
Ale chłopcy nie tylko trenują. Któregoś dnia cała społeczność piłkarska zebrała pomoc dla szpitala wojskowego, kupiła dwie maszyny za 4 miliony hrywien. Do akcji włączyło się wielu piłkarzy: Myron Bogdanovich Markevich, Ołeksandr Szewczenko, Wiktor Vatsko i wielu, wielu innych.
Naprawdę chcę, kiedy wojna się skończy, zebrać lekarzy, którzy uratowali życie naszym żołnierzom, samych żołnierzy, którzy wyzdrowieli i powrócili do pełnoprawnego życia, i przeprowadzić Mecz Zwycięstwa. Mecz zwycięstwa nad śmiercią, mecz zwycięstwa nad moskiewskimi Mongołami. Będzie to mecz zwycięstwa dobra nad złem.
— Jaka pomoc jest teraz najbardziej potrzebna? Jakie inne akcje charytatywne planujesz przeprowadzić?
— Teraz więcej pracujemy na naszym wysypisku, jest wiele rzeczy, które są potrzebne: zaczynając od łopat, kończąc na paletach i innych rzeczach. Potrzeba dużo. Ale myślę, że nie wypada mówić o tym, żeby wróg nie wiedział, czego nam brakuje. Niech wiedzą, że pracujemy i nie przestajemy. Wiemy, jakie problemy mają żołnierze, jesteśmy razem z wojskiem, razem z narodem ukraińskim.
„Nawet w czasie wojny trzeba opiekować się dziećmi”
— Obecnie na bazie akademii organizowany jest dziecięcy obóz piłkarski Trendets Camp. Jak narodził się pomysł, jak trudno było zorganizować rekrutację w obecnych warunkach?
— Inicjatorem projektu był Dmytro Povoroznyuk. Planowaliśmy ten projekt w zeszłym roku i mimo wojny zdecydowaliśmy się go zrealizować.
Do akademii zaproszono ponad 800 dzieci, gdzie mają okazję oderwać się od wojny, mieć piękne i jasne dzieciństwo, niezależnie od sytuacji w kraju.
Około 160 dzieci to dzieci naszych walczących żołnierzy. Jest wiele dzieci z rodzin, w których rodzice są teraz na pierwszej linii frontu, chroniąc nas, nasz pokój i nasz pokój.
— Czy to są dzieci, które nie tylko zajmują się piłką nożną?
– To tylko dzieci, które kochają piłkę nożną, nie tylko te, które grają w nią zawodowo. Na obozie mamy piłkę nożną i wiele różnych dyscyplin sportowych. Dzieci śpiewają, tańczą, rysują, tworzą, zdają różne testy.
Chcieliśmy dać dzieciom miesiąc innego życia. Oczywiście chciałbym mieć więcej dzieci. Ale teraz po prostu nie stać nas na więcej. Ale jest pragnienie, są myśli i myślę, że będziemy nad tym pracować.
Hryhoriy Kozlovskyy wraz z Dmytro Povoroznyuk zorganizował obóz piłkarski dla dzieci Trendets Camp (fot. RBC-Ukraina)
— Czy planujesz zapisać się do akademii piłkarskiej?
— Rekrutacja do akademii piłkarskiej trwa. Rekrutujemy dzieci z lat 2011-2012. Dotarliśmy już do mety, wybraliśmy już 45 dzieci, muszą jeszcze przejść ostatnią czwartą rundę, zostawimy 25-30 dzieci z każdej grupy wiekowej.
Rozmawiałem z trenerami, powiedziałem: „Jak się mają nasze dzieci?” Mówią: „Nawet silniejsi niż poprzednie”. Gdyby nie było wojny, zostawiłbym 45 we wszystkich grupach, ale teraz niestety nie mogę.
W zeszłym roku w akademii było 35 dzieci z 2010 roku. Dzieci robią postępy, chodzą na turnieje, teraz mieszkają za granicą. Pobili tam wszystkich. Grupa dzieci z lat 2004-2005 zagrała drugi dzień w finale angielskiego „West Ham”. W półfinale pokonali mistrzów Polski, a nasze dzieci są o rok młodsze.
Oznacza to, że akademia działa, nie tracimy rozpędu. Jestem pewien, że po zwycięstwie będziemy potrzebować silnych piłkarzy, którzy będą reprezentować Ukrainę na arenie międzynarodowej.
Potrzebujemy silnych piłkarzy, przyzwoitych ludzi, z których Ukraińcy będą dumni. Bardzo się cieszę, że akademia piłkarska „Ruh” kształci przyszłe gwiazdy, które będą dumą tego kraju. Największą łaską człowieka jest umożliwienie innym ludziom realizacji ich marzeń. Potraktujcie to jako moją życiową misję.
Do rozmowy włącza się Dmytro Povorozniuk, szef projektu Trendets Camp i założyciel popularnego kanału Trendets na YouTube.
— Opowiedz nam o obozie i swoim projekcie, jak narodził się pomysł?
— Teraz dzieci skupiają się na wojnie, wiele z nich cierpi, wiele przebywa w schronach przeciwbombowych. I oczywiście nikt nie wie, kiedy ta wojna się skończy. Dzieci tracą dzieciństwo. Aby temu zapobiec, postanowiliśmy wspólnie z „RUH” otworzyć Trendets Camp, gdzie będziemy mogli gromadzić dzieci z różnych części Ukrainy.
Są dzieci z Mariupola, Odessy, Dniepru, Charkowa itp. Jest dużo dzieci ze Wschodu. Piłka nożna daje im możliwość odwrócenia uwagi od wojny. Wspólnie trenują, organizują koncerty, śpiewają, tańczą, przechodzą rehabilitację psychiczną.
Nikt nie ma prawa odbierać dzieciom radości, dlatego musimy zrobić wszystko, aby zapewnić im szczęście od życia.
Nasz projekt sportowo-społeczny pokazał, że nawet w czasie wojny należy opiekować się dziećmi. Kiedy spacerujesz po podwórkach i widzisz, jak stoją i nie wiedzą, co robić, albo siedzisz w ich telefonach lub mieszkaniach, to nie zbudujemy przyszłości z takim pokoleniem. A poprzez sport dzieci rozwijają wiele przydatnych cech: dyscyplinę, odpowiedzialność, ducha zespołu i oczywiście miłość do Ukrainy.
Źródło artykułu: https://daily.rbc.ua/ukr/show/grigoriy-kozlovskiy-mechtayu-matche-pobedy-1658822971.html